Moje kury pozbawione przez Elżbietę Kozłowską naturalnych obrońców czyli moich psów zostały zaatakowane przez lisa.
Wczoraj wieczorem lis podszedł pod kurnik w pobliże pasących się na łące kur i zaatakował jedną z nich. Na ratunek rzucił się kogut.
Dzielny kogucik walczył z lisem, obronił i uratował kurę, ale nie miał szans w nierównej walce z większym od siebie i silniejszym drapieżnikiem.
Zanim wyskoczyłam z domu i dobiegłam, waleczny kogutek już był śmiertelnie pogryziony.
Szybki i czujny pies, gdyby był nadal na mojej farmie zdążyłby dobiec szybko i pogonić lisa i uratowałby koguta. Ba, lis w ogóle by nie podszedł tak blisko, bo suka Amarii już z dużej odległości wypatrywała lisy i je wściekle i głośno oszczekiwała, także nie śmiały podejść bliżej i atakować kur.
Także na skutek debilnej ingerencji kretynki z fundacji Molosy Adopcje moje kury zostały narażone na śmierć przez zagryzienie. Złożę stosowne zawiadomienie w tej sprawie w prokuraturze.
Od dziś kury zamknięte w kurniku i nie wypuszczam ich dopóki na farmę nie wrócą moje psy.
Indianka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz