poniedziałek, 14 lutego 2022

Opinia prawna na podstawie podręcznika do prawoznawstwa

Opinia prawna na podstawie podręcznika do prawoznawstwa Lecha Morawskiego: "Wstęp do prawoznawstwa"
 
Zasady prawa i zwykłe normy prawne 
"Ogromną rolę w prawie odgrywa odróżnienie zwykłych norm prawnych od tych norm prawnych, które mają status zasad prawnych
 
Wśród zasad prawnych można wyróżnić zasady uniwersalne, to jest zasady całego systemu prawa oraz zasady części systemu prawa, które odnoszą się do jednej lub kilku gałęzi prawa. 
Status zasad uniwersalnych mają przede wszystkim zasady konstytucyjne.
 
Tytułem przykładu można wymienić takie zasady naszego prawa jak zasadę państwa prawnego, zasadę podziału władzy, niezawisłości sądów czy równości wobec prawa."
("Wstęp do prawoznawstwa" Lech Morawski, strona 64)
 
W mojej sprawie te zasady uniwersalne, zasady konstytucyjne zostały złamane. Została złamana zasada równości wobec prawa. Mianowicie, nie ukarano sąsiadów winnych śmierci i pogryzienia przez ich psy moich owiec - zamiast tego ukarano mnie.
 
Dokładniej, dzielnicowy Paweł Warsiewicz odmówił ukarania Naruszewicza za zagryzienie w marcu 2018 przez psa Naruszewicza na moim podwórku 6 moich owiec. 
 
Policjant Warsiewicz nie ukarał także pracownika Karola Wąsewicza, który parę tygodni później szczuł moje stado owiec i kóz agresywnym psem. Podczas tego szczucia moje zwierzęta zostały pogryzione. Jedna z owiec miała bardzo poważne obrażenia nóg. 
 
Zamiast ukarać winnych śmierci i kalectwa moich zwierząt, dzielnicowy Paweł Warsiewicz sprowadził do mnie na moje gospodarstwo w dniu 2 maja 2018 roku fundację pro-zwierzęcą, Molosy Adopcje, aby przejęła moje stado owiec i kóz oraz koni, a także moje pieski - pod fałszywym zarzutem znęcania się nad tymi zwierzętami, co było wierutną bzdurą.
 
Straszył mnie też kajdankami, że mnie w nie zakuje, jeśli ich powstrzymam przed wejściem na moją posesję. Nie miał przy sobie nakazu prokuratorskiego do wejścia na mój teren i do mojego domu oraz przeszukania mojej posesji. Mimo to, wepchnął się na moją ziemię i parł do przodu jak czołg razem z agresywną przedstawicielką fundacji, oraz mamroczącym bzdury pod nosem inspektorem Kornelem Laskowskim z PIW Olecku, który nie jest weterynarzem z wykształcenia, a który podpuszczał fundację na mnie, a wcześniej do niej wysłał donos, by mnie okradła. 
 
Fundacja nie miała decyzji administracyjnej wójta zarządzającej zabór moich zwierząt przez fundację. Taka decyzja nie była wówczas wydana. Intruzi  fałszywie mnie pomawiali o znęcanie się nad zwierzętami i przemocą wtargnęli na mój prywatny teren. Zakłócili mir mojego gospodarstwa. 
 
Nigdy się nie znęcałam nad żadnymi zwierzętami - zeznałam to od razu na miejscu w obecności dzielnicowego Warsiewicza, mimo to, pominął moje zeznania i pozwolił fundacji wywieźć moje zwierzęta wbrew mojej woli dodatkowo zastraszając mnie użyciem kajdanek. 
 
Paweł Warsiewicz nie był wcześniej takim chojrakiem z kajdankami wobec winnych śmierci i pogryzienia moich owiec, sąsiadów. Winnych nie tykał. Przypiął się do mnie.
 
To nie ja się znęcałam nad owcami, a pracownik Wąsewicza, który szczuł psem moje owce, to nie ja spuściłam psy, które zagryzły i pogryzły moje owce, lecz moi sąsiedzi, ale to ja zostałam ukarana konfiskatą zwierząt z naruszeniem kolejnej zasady prawa, jaką jest domniemanie niewinności
 
Ani fundacja, ani inspektorzy Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego w Olecku, ani policja nie byli świadkami, abym się kiedykolwiek znęcała nad zwierzętami, a nieuczciwie i tendencyjnie przyjęli, że tak było, pomijając moje wyjaśnienia w sprawie oraz kłamliwie interpretując dobrostan i stan moich zwierząt na mojej farmie w dniu 2 maja 2018 roku co dobitnie pokazują filmy nakręcone w tym dniu na mojej farmie przeze mnie, ale także przez fundację. 
 
Dzielnicowy Warsiewicz złamał zasadę równości wobec prawa stosując wobec mnie takie represje, jakie zastosował oraz zaniedbując mój interes prawny, gdy zgłosiłam mu w marcu 2018 zagryzienie owiec przez psa sąsiada.
 
Zasadę równości wobec prawa złamał także wójt Kowali Oleckich, Krzysztof Locman, oraz jego pracownica Małgorzata Bartczak - nieuczciwie procedując sprawę administracyjną w sprawie owiec i kóz - w tym nie dopuszczając do przesłuchania wnioskowanych przeze mnie świadków i oraz nie rozpatrując przedłożonych przeze mnie dowodów w postaci zdjęć, filmów, dokumentów i zeznań. 
 
Następnie tego samego dopuściła się Prokuratura Rejonowa w Olecku ignorując moje dowody w sprawie, a po niej sędzia Magdalena Prawda-Janeczek z Sądu Rejonowego w Olecku, która co prawda część zawnioskowanych przeze mnie świadków dopuściła, ale zignorowała ich zeznania świadczące na moją korzyść, a obciążające sąsiadów oraz wójta. Sędzia zignorowała też dowody filmowe, świadczące o tym, że zwierzęta w dniu 2 maja 2018 roku były żywe, zdrowe, prawidłowo odżywione i zadbane na moim gospodarstwie.
 
Prokuratorka Prokuratury Rejonowej w Olecku, po obejrzeniu na Internecie moich materiałów dowodowych świadczących o mojej niewinności, zbladła (!) i zleciła spreparowanie opinii na podstawie fałszywych zeznań rabusiów oraz przegłodzonego u wójta stada owiec i kóz.
 
Biegły wynajęty przez Prokuraturę Rejonową w Olecku, napisał swoją opinię nie badając moich zwierząt, nie widząc ich nawet na oczy. Oparł się tylko i wyłącznie na kłamstwach ludzi zaangażowanych w kradzież, trucie i głodzenie mojego stada.
Mimo to, że jego opinia była zmanipulowana, nie obwiniała mnie, ale tak została zinterpretowana przez organy, by mnie wrobić. 
 
Sędzia Prawda-Janeczek, gdy usłyszała podczas procesu od świadka, że 6 owiec było w marcu 2018 roku zagryzione na moim podwórku przez cudzego psa, pośpiesznie przerwała świadkowi zeznania i zmieniła temat.
 
W ten właśnie nieuczciwy i stronniczy sposób procedowała całą sprawę i doprowadziła do niesłusznego skazania mnie - ignorując dowody świadczące na moją korzyść, świadczące o mojej niewinności. 
 
"Przykładem bardzo ważnych zasad części systemu prawa mogą być obowiązujące w prawie i procesie karnym zasady domniemania niewinności oskarżonego, in dubio pro reo (wątpliwości dowodowe należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego)..."
 
Mimo licznych wątpliwości i zeznań świadków ujawniających moją niewinność, sędzia Janeczek założyła z góry, że jestem winna i sprawę w ten sposób prowadziła, aby mnie skazać - nie dając szansy do pełnej obrony. Ustawicznie krzyczała na mnie podczas rozpraw, gdy próbowałam się bronić. Nie dopuszczała mnie do głosu. Deprymowała mnie. Straszyła mnie wykluczeniem z rozpraw. Nie przesłuchała wszystkich zgłoszonych przeze mnie świadków.
 
Gdy przesłuchiwani świadkowie zaczynali mówić coś na moją korzyść, coś, co świadczyło o mojej niewinności - przerywała im, zmieniała temat. W ten nieuczciwy sposób zbierała zeznania podczas rozpraw. Na sam koniec, mimo licznych dowodów w sprawie świadczących na moją korzyść, świadczących o mojej niewinności - skazała mnie. Mimo, że osób uznanych za niepoczytalne - nie wolno karać.
 
Sędzia ta, realnie rzecz biorąc, wysłała mnie wbrew mojej woli na badania sądowo-psychiatryczne, by podważyć moją wiarygodność jako świadka w sprawie.
 
Psychiatrzy wynajęci i opłaceni przez sędzię Janeczek, nie zapoznali się z materiałem dowodowym z akt i błędnie przypisali mi rzekome urojenia, których nie mam. Gdyby zapoznali się z materiałem dowodowym, musieliby przyznać mi rację, potwierdzić, że mówię prawdę w sprawie. Tę prawdę chciała pominąć i zignorowała sędzia Janeczek, dlatego tak naciskała na to, żeby psychiatra napisał swoją nieobiektywną i nieprofesjonalną opinię zawierającą fałszywe rozpoznanie. Ja nigdy nie chorowałam psychicznie i nigdy żadnych urojeń mi nikt nie przypisywał, aż do czasu gdy urzędnicy wójta zaczęli insynuować chorobę psychiczną, gdy klika postanowiła przejąć mój majątek - moje zwierzęta i gospodarstwo.
 
Niemniej jednak oficjalnie jest papier wydany na zlecenie sądu, który mówi o tym, że w chwili popełnienia czynu byłam niepoczytalna, a niepoczytalnych się nie sądzi i nie skazuje.
 
Tymczasem dożywotni zakaz hodowli owiec i kóz jaki wydała sędzia to jest kara. Ten wyrok pociąga za sobą przepadek stada dużej wartości. To jest kolejna strata i kara. To dorobek mojego życia. Owoc mojej ciężkiej, wieloletniej pracy. Sędzia oddała go w ręce wójta, który męczył i zamęczył większość z moich owiec i kóz. Sędzia Janeczek stanęła po stronie lokalnej, lewicowej władzy, a nie po stronie skrzywdzonej hodowczyni. Ten wyrok to szyderstwo z wymiaru sprawiedliwości. 
 
Sędzia Magdalena Prawda-Janeczek, de facto swoim wyrokiem przekazała moją własność, moje stado oprawcom, którzy większość moich zwierząt doprowadzili do śmierci po wywiezieniu ich z mojej farmy. Jest to tak skrajnie niesprawiedliwy, dotkliwie krzywdzący, wręcz parszywy wyrok, że aż zatyka. Dlatego domagam się kasacji tego wyroku i zwrotu zwierząt na moją farmę. Tych, które przeżyły gehennę u wójta. 
 
Dodatkowo należy tu wskazać naruszenie kolejnej kardynalnej normy prawnej wynikającej z Konstytucji RP.
 
"...Niektóre z zasad prawnych są explicite sformułowane w tekstach prawnych, inne natomiast wyprowadza się z tych tekstów za pomocą zabiegów argumentacyjnych.
 
Przykładem zasady explicite wyrażonej w tekście prawnym może by zasada państwa prawnego sformułowana w artykule 2 Konstytucji z 1997 roku. Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego z zasady tej można wyprowadzić między innymi zasadę ochrony praw słusznie nabytych, która to zasada nie jest w tekście Konstytucji nigdzie bezpośrednio wyrażona. Normodawca nie zawsze daje wyraźne wskazówki, które z norm prawnych mają status zasad, a które zwykłych norm prawnych."
 
Otóż na mocy niepisanej, a wyprowadzonej z Konstytucji zasady ochrony praw nabytych, każdemu rolnikowi i hodowcy należy się ochrona prawa własności jego zwierząt. Zatem żadna fundacja ani wójt, nie może sobie dowolnie wywozić zwierząt rolnika czy hodowcy i swobodnie nimi dysponować, jakby były ich własnością. 
 
Ustawa o Ochronie Zwierząt, która taki czyn dopuszcza, jest niezgodna z Konstytucją RP, z prawem własności oraz z zasadą ochrony praw nabytych, które ta Konstytucja gwarantuje, w tym z prawem ochrony własności rolnika i hodowcy. 
 
Ponieważ Konstytucja jest prawem naczelnym, jej artykuły są wyżej w hierarchii ważności, niż pisane na kolanie pod dyktando lobby fundacyjnego ustawy o ochronie zwierząt - zatem prawo Konstytucji znosi ważność drugorzędnej Ustawy o Ochronie Zwierząt w tych punktach, które kolidują z Konstytucją. Reasumując, nikt nie ma prawa wywozić zwierząt rolnika i hodowcy z jego posesji - bez jego zgody i robić z nim co mu się podoba, łamiąc prawa rolnika i hodowcy. 
 
W żadnym z tych dwóch napadów na moje gospodarstwo, które miały miejsce w roku 2018 i 2019 - nie zgodziłam się na wywóz moich zwierząt, mało tego - głośno i donośno protestowałam, co słychać na nagranym materiale dowodowym. 
 
Izabella INDIANKA Redlarska
Hodowca Niezłomny
Rzecznik Praw Hodowcy
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz